Szkolenie młodzieży – mity i rzeczywistość…

Żeby szkolić trzeba mieć kogo…

Żeby szkolenie przynosiło efekty, trzeba mieć wystarczająco dużą grupę selekcyjną. Nie chodzi tutaj o to, że Polska ma 40 milionów mieszkańców, i że na pewno znajdą się jakieś talenty. Chodzi o to, żeby piłkę nożną uprawiało proporcjonalnie jak najwięcej osób. Żeby grać w piłkę na dobrym poziomie, o sprawność i koordynacje ruchową trzeba dbać od najmłodszych lat. Tutaj pojawia się rola rodziców (coraz więcej dorosłych osób podejmuje aktywność ruchową, więc jest nadzieja, że przełoży się to na ich potomstwo) oraz nauczycieli Wychowania Fizycznego. Problem (a to niestety nie jest w mocy PZPN-u) zaczyna się już na początku edukacji. W klasach 1-3, lekcji Wychowania Fizycznego nie prowadzą wykwalifikowani wuefiści, ale nauczyciele od nauczania zintegrowanego. Dzieciom, które w tym czasie nie przyswoją pewnych podstawowych elementów koordynacyjnych, będzie bardzo ciężko nauczyć się ich w przyszłości i wykonywać je na tak samo dobrym poziomie. To powoduje, że osoby, które robią nabór do klubów czy akademii mogą wybierać z osób, które mają określone zdolności i potencjał motoryczny, a nie spośród dzieci, które w ogóle chcą grać w piłkę. Żeby przybliżyć skalę problemu warto przytoczyć kilka liczb. W Szwecji grupa selekcyjna jednego rocznika to około 14 tysięcy osób (liczba mieszkańców ok. 10 milionów), w Polsce szacunkowo 10 tysięcy (liczba mieszkańców ok. 38 milionów), a w Niemczech ok. 150 tysięcy (liczba mieszkańców ok. 81 milionów). W interesie federacji, klubów i osób zawodowo zajmujących się piłką nożną jest popularyzowanie futbolu.

Cała działalność, chociażby Departamentu Komunikacji i Mediów, sprowadza się wyłącznie do rzeczonej popularyzacji. Im więcej młodych osób znajdzie w naszej pracy inspirację do tego, żeby zainteresować się piłką nożną – tym lepiej. Im więcej młodych osób będzie grało na podwórku w koszulce reprezentacji Polski albo polskich klubów – tym więcej pieniędzy, później przeznaczonych na futbol, zostanie u nas w kraju. Im więcej osób będzie grało na poziomie amatorskim, tym więcej lepszych zawodowców. Proste. Zdajemy sobie sprawę, że jest ogromna potrzeba idoli. Kilka gwiazd światowej piłki w naszym kraju już mamy. Czekamy, tak jak wszyscy, na sukcesy pierwszej reprezentacji i musimy być gotowi, żeby w każdej chwili umiejętnie je spożytkować i jak największą liczbę dzieci zachęcić do uprawiania piłki nożnej.

Żeby szkolić trzeba mieć gdzie

A więc infrastruktura. O stadionach pisać nie trzeba, bo wygląda to bardzo dobrze. Gorzej jeśli chodzi o bazę treningową. Co może zrobić PZPN? Zaostrzyć wymagania licencyjne dotyczące tej infrastruktury. I robi to. Tyle tylko, że odpowiedzialność za to, jak te obiekty są wykorzystywane, spoczywa po stronie klubów i tego również od nich trzeba w tej kwestii wymagać. Państwo wybudowało orliki i stwierdzono, że w zasadzie talenty rodzić będą się same i same się będą wychowywać. Akademia Młodych Orłów to projekt, który ma wykorzystać te orliki w sposób efektywny. PZPN zapewnia trenerów, metodykę, miejsce i daje możliwość, żeby zdolne dzieci, których nie stać na drogie, prywatne akademie, mogły się szkolić w towarzystwie profesjonalnie przygotowanych trenerów. Główna krytyka tego projektu opiera się na tym, że póki co funkcjonuje tylko w Warszawie. Tak, bo od czegoś trzeba zacząć. Od września ta inicjatywa będzie ruszała w kolejnych miastach wojewódzkich. Potrzeba na to czasu i pieniędzy. Modnym, wyświechtanym sformułowaniem w ostatnich dniach, tuż po triumfie Niemców w mistrzostwach świata, było zdanie, że „Niemcy płacą 100 milionów euro rocznie na młodzież, dlaczego PZPN tego nie robi?”. Otóż to, że Niemcy wydaja 100 milionów euro nie oznacza, że wydaje je DFB. Te pieniądze daje państwo, kluby, akademie i w jakiejś części federacja. Roczny budżet PZPN-u to około 80-90 milionów złotych. Pieniądze, z których trzeba utrzymać siedemnaście reprezentacji, biuro PZPN, organizować mecze i opłacić szereg innych inicjatyw, głównie nastawionych na dzieci i młodzież. Po to powstał w Polskim Związku Piłki Nożnej Departament Grassroots, żeby tym najmłodszym fanom piłki pomóc spełniać marzenia. I idą za tym konkretne liczby. W 2013 roku na turniej „Z podwórka na stadion o Puchar Tymbarku”, którego organizatorem jest PZPN, zgłosiło się 185 tysięcy dzieciaków, rok później 210 tysięcy. A będzie ich jeszcze więcej, kiedy magnesem stał się finał na Stadionie Narodowym, tuż przed finałem Pucharu Polski. Po to organizujemy Letnią Akademię Młodych Orłów, żeby mieć na oku i monitorować wszystkich najzdolniejszych młodych piłkarzy, którzy w okresie letnim otrzymują inspiracje do dalszego rozwoju, bo mogą pracować z najlepszymi trenerami w Polsce. Jak efektywny jest to projekt i na czym dokładnie polega, niech pokaże reportaż przez nas przygotowany.

Oczywiście na tej niwie jest jeszcze bardzo dużo do zrobienia. Poza rozwijaniem projektów, które wymieniłem, trzeba poruszyć temat Wojewódzkich Ośrodków Szkolenia Młodzieży. Jest ich w Polsce 46, ale ich wspólna metodologia wymaga polepszenia. Prace nad takową trwają, są w końcowej fazie i po jej wdrożeniu będzie można się spodziewać konkretnych efektów. Żeby one jednak przyszły, trzeba od wszystkich ludzi, zajmujących się w Polsce szkoleniem młodzieży, dyscypliny. Bo federacja jest w stanie w takich ośrodkach przeprowadzać regularne kontrolę, ale nie jest w stanie monitorować ich 24 godziny na dobę.

Są to miejsca, gdzie PZPN bierze odpowiedzialność za szkolenie młodych piłkarzy. Oprócz tego w Polsce w ostatnich latach powstało mnóstwo prywatnych akademii i co raz lepiej prosperujących akademii przy klubach. Rolą federacji może być wsparcie tych akademii audytem, w który zaangażowanych jest grono niezależnych ekspertów, oceniających pracę na poszczególnych płaszczyznach i nagradzając finansowo tych, którzy szkolą najlepiej. Metoda kija i marchewki, ale bez kija. Karą będzie tutaj po prostu brak nagrody. Taki projekt także w PZPN powstaje.

Żeby szkolić trzeba mieć do tego ludzi…

Ciężar tego szkolenia musi federacja wziąć na swoje barki. I bierze. Nie będę tutaj pisał dużo o nowo powstałej Szkole Trenerów, która tylko w ostatnim roku przeszkoliła niemal 60 kursantów, a we wrześniu rozpocznie zupełnie nowy kurs UEFA A Elite Youth przeznaczony dla trenerów dzieci i młodzieży. Tylko od maja 2013 roku w ramach naszej współpracy z DFB (tak, uczymy się od Niemców!) przeszkoliliśmy 160 trenerów, a podczas Akademii Piłkarskiej Grassroots przeprowadziliśmy 16 kursokonferencji dla 4500 uczestników, głównie trenerów małych klubów oraz nauczycieli WF. To liczby, które zmieniają się non stop, bo te inicjatywy nie tylko zostały podjęte, ale cały czas funkcjonują. Im więcej kompetentnych trenerów, tym więcej lepiej wyszkolonych piłkarzy.

Żeby szkolić trzeba wiedzieć jak współzawodniczyć

Była tutaj już mowa o Turnieju „Z podwórka na stadion o Puchar Tymbarku”, który jest jedną z form współzawodnictwa. Najważniejszym jednak momentem, w kontekście rozgrywek w młodszych kategoriach wiekowych, była uchwała z lipca 2013 roku o unifikacji szkolenia i systemu współzawodnictwa dzieci i młodzieży. Brzmi zbyt formalnie? Chodzi o to (co do tej pory wcale nie było takie oczywiste), żeby wszystkie województwa rywalizowały w ten sam sposób w poszczególnych kategoriach wiekowych. Jakiej wielkości mają być bramki? Jakie wymiary mają mieć boiska? Po ilu gramy? Jakie są dokładnie przepisy? Wiele nieścisłości, które od ponad roku są dostosowane do europejskich trendów. Niby nic niewarte szczegóły, ale budując ogólny, całościowy system musisz także o tym pamiętać.

Żeby szkolić trzeba wiedzieć jak…

Inaczej szkolą Hiszpanie, inaczej Niemcy, inaczej Belgowie, a jeszcze inaczej Holendrzy. Ale wszyscy szkolą skutecznie. Do celu prowadzą różne drogi. Wiadomo – każdy kraj to inna mentalność i inny zbiór narodowych cech. Nigdy nie powstało w naszym kraju coś na kształt „Narodowego modelu szkolenia”. Nigdy aż do teraz. Ze wszystkich projektów, które tutaj opisywałem, ten jest bodaj najbardziej czasochłonny, skomplikowany i odpowiedzialny. Bo trzeba wiedzieć co, jak, kiedy, dlaczego etc. Dlaczego taki system gry jest dla nas optymalny, jakie cechy powinien mieć lewy obrońca, a jakie prawoskrzydłowy. Jak trenować z poszczególnymi rocznikami i czego od nich wymagać. Można by tutaj pisać jeszcze długo, ale nie taki jest zamysł. Chodzi o to, żeby z takiego opracowania mógł korzystać każdy – bez wyjątku – trener w Polsce. Tylko czy będzie na tyle zdyscyplinowany, żeby wdrażać wszystkie zalecenia krok po kroku? Tutaj rola federacji się kończy, a zaczyna odpowiedzialność akademii i klubów

Szkolenie młodzieży to nie tylko PZPN…

Jak jest kryzys to najłatwiej powiedzieć: „Nie ma szkolenia młodzieży. To wina PZPN-u.” Pisanie, że PZPN nie robi nic, to obrażanie dziesiątek ludzi, którzy pracują po godzinach i podczas weekendów, żeby stworzyć coś, z czego będziemy dumni za kilkanaście lat. Pisanie i mówienie, że nie ma w Polsce szkolenia młodzieży, to ubliżanie setkom świetnie przygotowanych trenerów, którzy na co dzień pracują w klubach czy akademiach. Pisania o tym, co konkretnie można zrobić i przede wszystkim JAK to zrobić, ostatnio przyznam się szczerze nie zarejestrowałem, a prasę i internet przeglądam codziennie. A do zrobienia jest jeszcze bardzo dużo i nikt w Polskim Związku Piłki Nożnej nie uważa, że jest inaczej.

Łukasz Wiśniowski

2 myśli na temat “Szkolenie młodzieży – mity i rzeczywistość…

  1. Pingback: link

Dodaj komentarz